Zapalenia ucha zewnętrznego charakteryzuje się uogólnionym zapaleniem skóry przewodu słuchowego, które może rozprzestrzeniać się również na małżowinę uszną oraz błonę bębenkową. Dolegliwości występujące przy zapaleniu ucha zewnętrznego to: • ból ucha (ból przy ucisku na skrawek , może być bardzo silny.) • świąd
zapytał(a) o 12:26 Jak nazywa się ta wystająca kość? Chodzi o tą (chyba) kość, jak ona się nazywa? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 12:28 DrudgeR odpowiedział(a) o 12:28 Pięta? Chyba chodzi Ci o ścięgno? DrudgeR odpowiedział(a) o 12:28: PS. Ścięgno to nie kość. Tak, chodziło mi o to ścięgno, ale pomyliło mi się z kością . Dziękuję xd blocked odpowiedział(a) o 12:28 To jest ścięgno achillesa. bacchi odpowiedział(a) o 12:31 Od zewnętrznej strony mamy kość strzałkową, pośrodku nad piętą (kością piętową) jest ścięgno Achillesa, od wewnętrznej strony widać kość piszczelową. to nie jest kość :) to ścięgno :D Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Dochodzi wtedy do zwiększonego nacisku na kość ogonową. Stłuczenie kości ogonowej z reguły boli w dniu urazu, a następnie powinno słabnąć, a finalnie zaniknąć. Zobacz też: Ból kręgosłupa lędźwiowego promieniujący do nóg. W przypadku, gdy kość ogonowa boli kilka dni i ból nie zmniejsza się należy zgłosić się do lekarza.
Nowotwór kości u psa Zaczyna się od niewinnego bólu łapy lub kulawizny. Potem pojawia się obrzęk okolicy stawu, zwierzak staje się apatyczny, nie chce chodzić. Powszechnie stosowane środki przeciwbólowe przynoszą chwilową poprawę, jednak objawy w ciągu miesiąca lub dwóch coraz bardziej nasilają się. W lecznicy zdjęcie rentgenowskie ujawnia szokującą prawdę – zmiany w kości sugerujące kostniakomięsaka… Co to jest kostniakomięsak?Jakie są przyczyny powstawania kostniakomięsaków?Czy mój pies jest w grupie ryzyka?Rasy predysponowane:W których kościach guzy lokalizują się najczęściej?Nowotwór kości objawyKostniakomięsak u psa objawyKostniakomięsak u kota objawyCzy to na pewno kostniakomięsak?Kostniakomięsak leczenieZabieg chirurgicznyChemioterapiaRadioterapiaLeczenie przeciwbóloweBifosfonianyKostniakomięsak u psa i kota rokowaniaLokalizacji guzaZastosowania leczenia dodatkowegoWystępowania przerzutów do regionalnych węzłów chłonnychAktywności fosfatazy zasadowejStopnia złośliwości histologicznej nowotworuWyobraź sobie Co to jest kostniakomięsak? Kostniakomięsak (Osteosarcoma) to złośliwy, bardzo agresywny i silnie przerzutujący nowotwór kości, zbierający swoje żniwo zwłaszcza wśród psów ras dużych i olbrzymich. U tych psów Osteosarcoma stanowi około 6% wszystkich złośliwych guzów. U kotów występuje rzadziej, a dodatkowo ma mniejszą zdolność do dawania przerzutów odległych. Jakie są przyczyny powstawania kostniakomięsaków? Nadal do końca nie wiadomo… Wysunięto kilka teorii, które miałyby tłumaczyć, dlaczego dochodzi do ich rozwoju u zwierząt: U dużych i olbrzymich ras psów może dochodzić do powtarzających się uszkodzeń i drobnych pęknięć tkanki kostnej okolicy przynasadowej kości. Według niektórych badaczy procesy naprawcze zachodzące w tych regionach mogą być przyczyną powstawania klonów komórek ze zmutowanym materiałem genetycznym. Istnieją doniesienia dotyczące związku tych złośliwych nowotworów z metalowymi implantami (stosowanymi do stabilizacji złamań kości), z przewlekłymi stanami zapaleniami kości czy wcześniejszymi urazami mechanicznymi. Radioterapia. U psów i kotów opisano przypadki pojawienia się osteosarcomy w miejscach wcześniejszego naświetlania z powodu leczenia innego nowotworu w tym miejscu. Podłoże genetyczne powstawania kostniakomięsaka jest przedmiotem intensywnych badań, zwłaszcza w odniesieniu do faktu rodzinnego występowania tego nowotworu. Niektóre badania wskazują na silną korelację pomiędzy wczesną kastracją a występowaniem guzów kości, zwłaszcza u psów ras dużych i olbrzymich. Czy mój pies jest w grupie ryzyka? Golden retrievery są w grupie zwiększonego ryzyka Najczęściej kostniakomięsaki diagnozowane są u dorosłych psów ras dużych i olbrzymich. Guzy pojawiają się w różnym wieku (średnia wieku 7 lat), a szczególnie często stwierdzane są u psów 3 i 8 letnich. Niestety, nowotwór zdarza się nawet u zwierząt młodszych niż 6 miesięcy. U kotów kostniakomięsaki stwierdzane są w różnym wieku (od 1 roku do 20 lat), najczęściej jednak u zwierząt 8,5-10 letnich. Nie stwierdza się predylekcji rasowej czy związanej z płcią. Rasy predysponowane: owczarki niemieckie, bernardyny, dogi niemieckie, rottweilery, setery, dobermany, berneńskie psy pasterskie, golden retrievery, boksery. Częściej chorują samce niż samice ( w wymienionych rasach psów). Masa oraz wysokość ciała są nawet ważniejszymi czynnikami predylekcyjnymi niż rasa. Okazuje się bowiem, ze 29% wszystkich przypadków osteosarcomy stwierdzono u psów o masie ciała powyżej 40 kg, podczas gdy 5% osobników ważyło mniej niż 15 kg. Bardziej narażone są również zwierzęta po zabiegach ortopedycznych, zwłaszcza te, u których na skutek stabilizacji np. złamań pozostawiono metalowe implanty. Bardziej narażone są psy po zabiegach ortopedycznych W których kościach guzy lokalizują się najczęściej? U psów zmiany nowotworowe dotyczą najczęściej szkieletu obwodowego (w 75%). Usadawiają się one zwykle w obszarze nasad kości długich. W przypadku guzów kości kończyn – 2 razy częściej pojawiają się one w kończynach piersiowych niż miednicznych. Najczęściej obserwowane są w obrębie: dalszej nasady kości promieniowej, bliższym odcinku kości ramiennej, rzadziej w dalszym odcinku kości łokciowej, bliższym lub dalszym odcinku kości udowej lub strzałkowej („blisko kolana, daleko od łokcia”), wyjątkowo stwierdzane są w kośćcu okolicy łokcia, stępu i nadgarstka. W 25 % kostniakomięsaki lokalizują się w szkielecie osiowym (czaszka, żuchwa, żebra, łopatki, kręgi) lub w tkankach miękkich. Osteosarcoma w obrębie kości czaszki ma mniejszy potencjał przerzutowy w porównaniu do guzów zlokalizowanych w obrębie kości kończyn, miednicy czy żeber. Rzadko pojawiają się zmiany wieloogniskowe (czyli guzy w kilku kościach jednocześnie). U kotów zmiany najczęściej zlokalizowane są w kościach długich, rzadziej w szkielecie osiowym. Znamienne jest, że u tego gatunku zwierząt w około 1/3 przypadków kostniakomięsaków zmiany wywodzą się z tkanek miękkich pozaszkieletowych: gruczoł mlekowy, gałka oczna, okolica międzyłopatkowa. W tym ostatnim przypadku uznaje się je za mięsaki poszczepienne. Więcej na ich temat dowiesz się z artykułu „Nowotwór po szczepieniu u kota: mięsak poiniekcyjny„ Jakie są objawy osteosarcomy? Kostniakomięsak u psa objawy Przy kostniakomięsakach kończyn na pierwszy plan zwykle wysuwa się bolesność (najczęściej przynasadowej części kości) oraz różnego stopnia kulawizna, która z czasem pogłębia się. Widoczna może być deformacja, która powiększa się, staje się cieplejsza i obejmuje coraz większy obszar kończyny. Im dłużej trwa proces patologiczny, tym zwierzę coraz bardziej odciąża chorą łapę, tkanka mięśniowa ulega zanikowi. Czasem też dochodzi do powiększenia okolicznych węzłów chłonnych. Bywa również, że w miejscu pojawienia się nowotworu dochodzi do patologicznego złamania kości. W przypadku nowotworu zlokalizowanego w obrębie szkieletu osiowego objawy mogą być różnorodne i zależne od miejsca lokalizacji. Z reguły zauważalna jest mniejsza lub większa deformacja w obrębie czaszki, obręczy miednicznej, łopatki lub żeber. Kostniakomięsaki żuchwy lub szczęki mogą powodować: ślinotok, zaburzenia połykania, brak apetytu, wytrzeszcz gałki ocznej, niemożność zamknięcia szczęk lub problemy z ich otwieraniem. Przy nowotworach zatok i jamy nosowej dochodzi do zaburzeń oddechowych, wypływu z nosa (początkowo surowiczego, zwykle jednak podbarwionego krwią lub ropnego). Przy zajęciu kości czaszki lub kręgów – możliwe objawy nerwowe różnego rodzaju i o różnym nasileniu. Przy współwystępowaniu przerzutów w płucach zauważalne są problemy oddechowe w postaci duszności, kaszlu lub nietolerancji wysiłkowej. Zdarza się, że te objawy bywają głównym motywem konsultacji w gabinecie weterynaryjnym, jeszcze zanim potwierdzi się obecność guza pierwotnego. Kostniakomięsak u kota objawy Zależą od umiejscowienia i zwykle są podobne do tych, występujących u psów. Z reguły jednak jest to deformacja zajętej okolicy oraz różnego stopnia kulawizna i bolesność kończyny. Czy to na pewno kostniakomięsak? Diagnostyka przy osteosarcomie By całkowicie potwierdzić, że mamy do czynienia z kostniakomięsakiem należy przeprowadzić dokładne badanie kliniczne oraz badania dodatkowe. Kluczową rolę odgrywa tu badanie rentgenowskie okolicy objętej procesem chorobowym. Przy podejrzeniu osteosarcomy niezbędne jest również wykonanie zdjęcia rtg klatki piersiowej w celu wykluczenia lub potwierdzenia obecności przerzutów. Kostniakomięsaki w 90-98% przypadków dają przerzuty do tkanki płuc. Szczególne znaczenie w określaniu dokładnego zasięgu procesu nowotworowego ma tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny, zwłaszcza, jeśli pod uwagę bierze się zabieg operacyjny oszczędzający zajętą kończynę. Diagnoza zawsze powinna być potwierdzona badaniem histopatologicznym wycinka guza pierwotnego (biopsja gruboigłowa lub wycinek operacyjny). W przypadku powiększenia węzłów chłonnych wykonuje się biopsję aspiracyjną cienkoigłową w celu potwierdzenia występowania przerzutów. W przypadku planowanej chemioterapii należy wykonać: dokładne badanie morfologiczne, badanie biochemiczne krwi (ze szczególnym uwzględnieniem aktywności fosfatazy zasadowej), badanie moczu, badanie kardiologiczne, usg jamy brzusznej. Kostniakomięsak leczenie Zabieg chirurgiczny Zabieg chirurgiczny Podstawową metodą leczenia kostniakomięsaków u psów i kotów jest zabieg operacyjny, polegający na amputacji chorej kończyny. Dla wielu właścicieli jest to szok, zwłaszcza, jeśli choroba dotknęła psa rasy dużej lub olbrzymiej. Uważają, że psisko nie poradzi sobie z poruszaniem się, że będzie się męczyć. I rzeczywiście, jest kilka poważnych przeciwwskazań, przy obecności których odstępuje się od tak radykalnego zabiegu. Są to: masywne przerzuty do płuc, poważne problemy neurologiczne i/lub ortopedyczne w innych kończynach (np. nie wykonamy zabiegu amputacji przedniej kończyny u bernardyna z zaawansowaną dysplazją stawów biodrowych), u osobników bardzo otyłych. W pozostałych przypadkach zabieg odjęcia kończyny jest polecany zawsze, nawet u osobników bardzo dużych i ciężkich. Posiada on wiele zalet, mianowicie: jest stosunkowo krótki, nieskomplikowany, obciążony jest niskim ryzykiem komplikacji oraz zanieczyszczenia pola operacyjnego komórkami nowotworowymi (w porównaniu do innych technik operacyjnych), a co za tym idzie niskim ryzykiem powstania wznowy z powodu niecałkowitego wycięcia, pozwala na szybkie zniesienie bólu, jest zabiegiem względnie mało kosztownym, okres rekonwalescencji jest dość krótki. Przy guzach zlokalizowanych w szkielecie osiowym podstawą leczenia jest również zabieg chirurgiczny, jak np. maksilektomia (resekcja części lub całości kości szczękowej), mandibuletkomia (usunięcie fragmentu żuchwy) czy usunięcie zajętego przez nowotwór żebra. Przy nowotworach zlokalizowanych w łopatce lub kościach miednicy zastosowanie znajduje usunięcie tych kości z lub bez amputacji przynależnej kończyny. Chemioterapia Chemioterapia to dodatkowa metoda leczenia kostniakomięsaków, spowalniająca rozwój przerzutów. Najczęściej stosowanymi w chemioterapii lekami (w różnych kombinacjach) są: cisplatyna, karboplatyna, doxorubicyna. Radioterapia Leczenie radiacyjne, szczególnie przed zabiegiem operacyjnym stosowane jest do zminimalizowania ryzyka wznowy pooperacyjnej. Należy zaznaczyć, że nie wydłuża jednak zasadniczo czasu przeżycia u psów z kostniakomięsakiem. Częściej stosowana jako leczenie paliatywne do łagodzenia bólu u zwierząt z kostniakomięsakiem, u których nie przeprowadzono zabiegu chirurgicznego. Leczenie przeciwbólowe W sytuacjach zaawansowanych lub w przypadku, gdy właściciel nie wyraża zgody na zabieg chirurgiczny stosowane są niesteroidowe leki przeciwzapalne, takie jak: karprofen, meloksykam, piroksykam. Można je stosować w połączeniu z lekami opioidowymi. Bifosfoniany To leki, wykazujące potencjalne korzyści u psów z kostniakomięsakiem. Mianowicie, poprzez hamowanie osteoklastów (komórek mających zdolność rozpuszczania i resorpcji tkanki kostnej) zmniejszają resorpcję kości. Do tej grupy należą między innymi: alendronat, pamidronat, zoledronat. Kostniakomięsak u psa i kota rokowania Kostniakomięsak u psa rokowania Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Rokowanie uzależnione jest między innymi od: Lokalizacji guza Podstawowym czynnikiem decydującym o dalszym rokowaniu jest możliwość doszczętnego usunięcia nowotworu. Pozostawione bez leczenia kostniakomięsaki kończyn u większości zwierząt doprowadzają do śmierci lub eutanazji w przeciągu 3 miesięcy od postawienia diagnozy, z czego 90% przypadków przyczyną jest obecność przerzutów w płucach. W przypadku, gdy jedyną metodą leczenia jest amputacja, przerzuty do płuc (rzadziej do kości) zdarzają się w około 72%. Mediana okresu przeżycia wynosi około 5 miesięcy, niecałe 2% pacjentów przeżywa jeszcze 2 lata. Guzy czaszki lub żuchwy cechują się mniejszą zdolnością dawania przerzutów i mają w związku z tym lepsze rokowanie w porównaniu do guzów kości kończyn. Wyjątkowo złe rokowanie dają kostniakomięsaki pozaszkieletowe – tu średni okres przeżycia od rozpoznania wynosi około 28 dni. Zastosowania leczenia dodatkowego W przypadku wzmocnienia zabiegu operacyjnego chemioterapią odsetek pacjentów przeżywających 2 lata sięga 26 %. Występowania przerzutów do regionalnych węzłów chłonnych Jak można przypuszczać, rokowanie w takich przypadkach jest złe. Aktywności fosfatazy zasadowej Psy z wysoką aktywnością tego enzymu cechują się krótszym okresem przeżywalności i krótszym okresem wolnym od choroby. Stopnia złośliwości histologicznej nowotworu Im jest on wyższy, tym gorsze rokowanie. U kotów wyniki leczenia kostniakomięsaków kończyn w przypadku ich całkowitego usunięcia chirurgicznego są zadowalające. W niektórych przypadkach można uzyskać całkowite wyleczenie. W takich przypadkach średnia przeżywalność wynosi 24-49 miesięcy (nawet bez terapii dodatkowej). W przypadku guzów zlokalizowanych w szkielecie osiowym rokowanie z reguły jest złe. Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, jak agresywny i bolesny jest ten nowotwór. Wbrew powszechnemu przekonaniu wielu właścicieli zwierzęta nie piszczą z bólu, nie wokalizują. One dzień po dniu przyzwyczajają się do chronicznego cierpienia, powoli zmniejszając swoją aktywność. Często opiekunowie są skonsternowani, gdy pytam ich, czy widzą ewidentne objawy bólowe u swojego pupila. Odpowiadają, że nie, że tylko ta kulawizna, nic poza tym… Kulawizna jest objawem bólu. Zmniejszony apetyt jest objawem bólu. Niechęć do wstawania i poruszania się są objawami bólu. Nie wolno tego lekceważyć! Wyobraź sobie Żeby uzmysłowić Ci, drogi Czytelniku, jak bardzo cierpi zwierzę z kostniakomięsakiem, opowiem teraz o pewnej pięknej samicy doga niemieckiego, nazywanej Sziną Waleczną. U Sziny został zdiagnozowany kostniakomięsak w lewej kończynie piersiowej. Dziewczyna nie chciała chodzić, była apatyczna, ewidentnie cierpiała. Zapadła decyzja o amputacji łapy. Było to ryzykowne, gdyż u naszej pacjentki wcześniej zdiagnozowano zaawansowaną kardiomiopatię. Jednak wszyscy, włącznie z Sziną byli zdeterminowani, by walczyć. Zabieg wykonano. Na drugi dzień dostaliśmy informację, że dzielna dożyca w nosie ma zalecenia lekarskie i radośnie podryguje na trzech łapach po całym ogrodzie. Wyobraź sobie, jak bardzo musiał ją boleć guz, skoro ból poamputacyjny był praktycznie niezauważalny? Według właściciela Szina zachowywała się jak szczeniak, odzyskała radość życia, kompletnie nie przejmując się tym, że została pozbawiona jednej kończyny. Amputacja kończyny psa – dlaczego tak się jej boimy? Amputacja łapy budzi u właścicieli wiele kontrowersji, jednak nie taki diabeł straszny. W ogromnej większości przypadków to właśnie ten zabieg poprawia komfort życia naszego pacjenta, pozbawia go bólu oraz daje szansę na dłuższe, wolne od cierpienia życie. Zwierzęta przyzwyczajają się bardzo szybko do poruszania się na trzech łapach. To my, ludzie, mamy najwięcej oporów z zaakceptowaniem inwalidztwa naszego zwierzęcia. Zupełnie niesłusznie, ponieważ nawet tak duże rasy jak dogi niemieckie świetnie sobie radzą. Dla nich najważniejsze jest to, że w końcu przestało boleć. A czy życie pozbawione bólu i cierpienia nie jest najważniejszym wyznacznikiem jego jakości? Masz pytania związane z kostniakomięsakiem u zwierząt? A może właśnie zmagacie się z tym paskudnym rakiem? Daj znać w komentarzu pod artykułem, z przyjemnością wyjaśnię Twoje wątpliwości.
Lek. Joanna Gładczak Interna , Tychy. 81 poziom zaufania. Witam serdecznie! W pierwszej kolejności należałoby ustalić przyczynę powstawania zmian i wyjaśnić czy na przykład zmiany wynikają z uczulenia, podrażnienia, czy choroby infekcyjnej. Aby postawić rozpoznanie konieczne jest wykonanie badania lekarskiego oraz dokładne zebranie
Witam mam 18 lat i od roku ćwiczę na siłowni. Ważę 82kg od pewnego czasu zauważyłem że lekko wystaje mi kosc na łączeniu barku i prawego obojczyka. Zjawisko to występuje tylko po prawej stronie. Chcialbym zapytać jak należy to zniwelować. MĘŻCZYZNA, 19 LAT ponad rok temu Rezonans magnetyczny Ortopedia RTG kręgosłupa Siłownia Co jeść przy dolegliwościach ze strony układu ruchowego? Twój układ ruchowy daje Ci w kość? Pokonaj to... dietą. Sprawdź, co warto jeść, aby kręgosłup nie bolał. Dietetyk kliniczny podpowiada, na jakie produkty warto zwrócić uwagę. Lek. Paweł Rogóż Ortopeda, Świdnica 53 poziom zaufania Witam, możliwe, że opisuje Pan uszkodzenie więzozrostu barkowo obojczykowego. Wskazane jest badanie fizykalne i przeprowadzenie diagnostyki, dopiero wtedy można podjąć decyzję o dalszym postępowaniu. 0 redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Uszkodzenie barku w wyniku wypadku na nartach – odpowiada Lek. Tomasz Kowalczyk Zerwanie więzadła barku a powrót do pracy – odpowiada Dr n. med. Piotr Żbikowski O czym świadczy zgrubienie pod obojczykiem po upadku? – odpowiada Lek. Tomasz Kowalczyk Jak postępować po wybiciu kości obojczyka? – odpowiada Dr n. med. Marek Rawski Skręcenie i naderwanie stawu barkowo-obojczykowego i uszkodzenie więzozrostu – odpowiada Lek. Tomasz Kowalczyk Co robić z tym bólem obojczyka i barku? – odpowiada Redakcja abcZdrowie Jak zrozumieć stan po przebytym zwichnięciu w stawie obojczykowo-barkowym z uszkodzeniem więzozrostu? – odpowiada Lek. Daniel Płomiński Wynik rezonansu magnetycznego barku prawego – odpowiada Lek. Aleksandra Witkowska Uczucie przeskakiwania w prawym barku – odpowiada Lek. Tomasz Kowalczyk Wystający obojczyk u 22-letniej osoby – odpowiada Lek. Tomasz Kowalczyk artykuły Obręcz barkowa - charakterystyka, ból, ćwiczenia Obręcz barkowa, nazywana również obręczą kończyny Ćwiczenia na barki - efekty, zasady i przykłady treningu Ćwiczenia na barki są zalecane osobom, które chcą, Ból obojczyka - najczęstsze przyczyny i leczenie Ból obojczyka może dokuczać z wielu różnych powodó
Siedzimy na podłodze z wyciągniętymi nogami.Odwróć nogi, palce powinny być zaciśnięte, kolana się nie poruszają. Spróbuj dotknąć palcami jednej stopy palcami drugiej stopy. Weź kawałek papieru i spróbuj zgnieść go palcami tak mocno, jak to możliwe. Weź małe rzeczy - łyżkę, piłkę tenisową, chusteczkę.
Wszystko zaczęło się tak dobrze. Jeszcze trzydzieści minut temu parodiowali wokalistów śpiewających w radiu piosenkę B-52s – Love shack. Potem już było tylko gorzej. Dziewczyna marzyła o tym, żeby w końcu dojechali na miejsce. Silnik samochodu wydał głośny ryk przy redukcji biegu na niższy. Pojazd jeszcze bardziej zwolnił przed najbliższym zakrętem. Wspinali się wąską drogą na wzgórze już dobre dziesięć minut. - Daleko jeszcze? – spytała kierowcę. Chłopak, chudy dwudziestodwulatek wydał ustami odgłos pękającej bańki, parodiując Osła ze Shreka. Blondynka parsknęła śmiechem. Wiedziała, że próbuje rozładować gęstniejącą atmosferę. Śmiała by się dłużej, gdyby nie cisnąca ją potrzeba do toalety. „Zatrzymamy się na stacji?” „Nieee, już blisko, wytrzymaj, zaraz będziemy” (Tak, jak zawsze, zaraz będziemy, a teraz już prawie godzinę ściska nogi i stara się oczyma wyobraźni patrzeć na wysuszoną pustynię) Stary Volkswagen kombi zmniejszył prędkość do dwudziestu kilometrów na godzinę. To cud, że zajechał tak daleko, pomyślała. Spod maski zaczęła lecieć para. - Już blisko – mruknął chłopak trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą na dźwigni skrzyni biegów. Chciał ją uspokoić, ale kątem oka spostrzegła, że obserwuje unoszący się biały obłoczek. Wyczuła w jego głosie, że tego nie było w programie zwiedzania. (dojedźmy już, błagam) Jeśli tutaj ten prawie trzydziestoletni gruchot się rozpadnie, to mają przechlapane. Fafik szczeknął z tyłu. Szorstkowłosy jamnik siedział na tylnym siedzeniu. Tylko jemu udzielał się nastrój wyjazdu. Perspektywa biegania po gigantycznym parku z wysokimi drzewami i gonienie za dzikimi zwierzętami sprawiała, że nie przestawał merdać ogonem. Nie przeszkadzała mu nawet czerwona obroża, którą zazwyczaj próbował ściągnąć na wszystkie możliwe sposoby. Minęli górski zakręt asfaltowej drogi. - Łooooooł – zawołała. Po przeciwnej stronie zielonej doliny droga kończyła się kamienną bramą. Za nią znajdował się pięciopiętrowy pałac z szarą fasadą. Barokowe elementy budowli wskazywały na XVIII wiek. Samotna wieża, górująca ponad okolicznymi koronami drzew, kończyła się strażnicą zwieńczoną niebieską kopułą. - Ale tu jest pię... – nagły strzał w silniku samochodu przerwał jej w połowie zdania. - O kurwa... Auto dalej jechało, ale na pierwszy rzut oka było widać, że straciło prawie całą moc. Spod maski wydobywały się już kłęby pary. W tempie nie przekraczającym prędkości uciekającego przed drapieżnikiem żółwia przetoczyli się przez bramę wjazdową. Zajechali na prawie pusty parking dla odwiedzających. Stały na nim tylko dwa auta. W pobliżu jednego minivana zaciekawiona rodzina przyglądała się zakrytym obłokami dymu Volskwagenowi. Zajechał na wolne miejsce parkingowe. Zanim auto całkowicie się zatrzymało, dziewczyna otworzyła drzwi pasażera. - Lecę do toalety – rzuciła i trochę za szybkim krokiem ruszyła w stronę małej, drewnianej gospody. Kierowca westchnął i wyłączył silnik. Ucichło, ale spod maski nadal dobiegało ciche syczenie. Wysiadł z samochodu i pociągnął dźwignię otwierającą maskę. Już ruszył w stronę przodu auta, gdy dobiegło go szczekanie z tylnego siedzenia. - No tak, ty też masz wakacje – mruknął. Podszedł do bocznych drzwi. Za szybą psiak opierał się przednimi łapami o szybę i merdał ogonem niczym wycieraczką. Otworzył mu drzwi. Trzeci pasażer wyskoczył z auta na ziemię i pobiegł w stronę najbliższych krzaków. Chłopak uniósł brwi. Ten prawie dziewięcioletni jamnik nie przestawał go zadziwiać swoim wigorem i ruchliwością. Zajrzał do silnika. Na pierwszy rzut oka wiedział, że to problem z chłodnicą. Na szczęście już to przerabiał. Co nie zmieniało faktu, że nie tak zaplanował sobie ten majowy weekend. Starał się jak mógł. Znalazł fajne miejsce na wieczorny spacer, chciał jej zrobić niespodziankę. Ale wszystko nie szło tak jak powinno. Ona nie ułatwiała. Widok jej skrzywionej miny na siedzeniu pasażera tylko podpowiadał cichym głosem w głowie, że mógł spędzić ten wieczór z kumplami na plenerowym piwie albo przy jointach i najnowszej edycji Tekkena. - Chłodnica – mruknął kiedy wróciła z toalety. - Mogliśmy pożyczyć od... – zaczęła. - WIEM! – wybuchnął, zanim zdążył się ugryźć w język. Westchnęła. Mówiła, że mogą pożyczyć auto od jej ojca, Toyotę Prius z 2013 roku. Nie jeżdżę hybrydami – żachnął się jej chłopak, ale wiedziała, że chodzi bardziej o to, że jego duma nie pozwala na pożyczenie auta od ojca jego dziewczyny. Spuściła wzrok. Dlaczego to robi? Sama się zganiła w myślach. To przecież nie jego wina. Chciał dobrze. Czemu zawsze musi się wszystko psuć? Wyciągnęła z torebki paczkę papierosów. Odwróciła się od niego i odeszła kilka kroków. Jego wybuch gniewu nie powstrzymał go od zatrzymania wzroku na jej figurze. Zgrabne biodra pierwszorocznej studentki falowały na boki przy każdym kroku. Uśmiechnął się. Widać było, że uczelnia AWF dba o dobry wygląd i kondycję swoich uczniów. Czasami zastanawiał się, czy ona robi to specjalnie. Wiedziała, że tak na niego działa. I tym razem to zadziałało. Ruszył za nią. Podeszła do końca asfaltowej drogi i patrzyła się na zamek na szczycie wzgórza. Wokół niej zapach lasu zmieszał się z zapachem mentolu i nikotyny. Podszedł do niej od tyłu i objął lewą ręką. Prawą wsunął do jeansowej kieszeni na jej spodniach. Poczuł uspokający dotyk jej idealnie krągłych, wysportowanych pośladków. Lekko się poruszyła. Ona też lubiła jak to robi. - Nie kłóćmy się – zaczął – to tylko rurka od chłodnicy, można ją zakleić taśmą izolacyjną i spokojnie powinniśmy na niej wrócić do domu. - Przepraszam – odpowiedziała przytulając się do niego – umiesz to naprawić? - Jasne – puścił jej oko – urok starych aut. Uśmiechnęła się. Coś za nimi się poruszyło. Oboje odwrócili się w stronę dziwnego odgłosu. Gałęzie pobliskiego krzewu znowu zaszeleściły. Za głośno, żeby można było to usprawiedliwić powiewem wiatru. Fafik wybiegł z krzaków. Był cały w liściach i błocie. - Co za gamoń – zawołała i zaczęła wybierać małe gałązki z sierści jamnika. Ruszyli w stronę zamku, trzymając się za ręce. Uspokoili się. Weszli do ogrodów otaczających pałac. Nagle chłopak zatrzymał się przy drogowskazie z rysunkiem mężczyzny i kobiety na tle napisu WC. - Za chwilę wracam, poczekaj tutaj – mruknął i ruszył według drogowskazu w stronę drewnianego baraku, który kiedyś musiał być domem ogrodników. Dziewczyna odgarnęła blond włosy i rozejrzała się po ogrodach. Składały się z podłużnych żywopłotów i żwirowych alejek z wysypanymi małymi, białymi kamieniami. Prowadziły do głównej bramy pałacu. Podeszła do kamiennego podestu z którego rozciągał się widok na całą okolicę. W oddali usłyszała szczekanie psa. - Fafik? Zdała sobie sprawę, że pies gdzieś zniknął. - FAAAAFIK! – zawołała głośniej. Rozejrzała się po okolicy. Nigdzie go nie było widać. Nagle poczuła, że ktoś za nią stoi. Ciemny kształt zakrył jej cień. Ktoś dotknął jej ramienia. Podskoczyła jak rażona piorunem i odwróciła się. Wstrzymała oddech. Spojrzała w oddaloną od niej niecałe dwadzieścia centymetrów pokrytą zmarszczkami twarz mężczyzny. Miał na sobie coś przypominającego piżamę w niebiesko-szare pionowe pasy. Pierwsze skojarzenie jakie jej przyszło do głowy to więźniowie z Auschwitz, znani z fotografii umieszczonych w podręcznikach historii. Jego ręce były ubrudzone czarną ziemią. Ale nie to wydało się jej najstraszniejsze. Patrzył się na nią. Ich spojrzenia się spotkały. Poczuła jak lodowaty strach opanowuje całe jej ciało. Jego oczy, które kiedyś możnaby określić niebieskimi były... wyblakłe. Tak jakby straciły kolor, tak jakby ktoś wyssał z nich całe życie i szczęście. - Nie jestem Fafik – powiedział nieznajomy. Wrzasnęła. Strąciła z ramienia pokrytą brązowymi plamami i czarną ziemią dłoń mężczyzny. Starszy człowiek także zaczął wrzeszczeć. Złapał się za prawie wyłysiałą głowę i ścisnął uszy. - NIE KRZYCZ! – zawołał – ONI TO SŁYSZĄ! Wybuchnął płaczem. Po chwili skulił się i rozryczał na całego. Osłupiała. W ogrodzie zauważyła trzech innych ludzi w takim samym ubraniu. Wstali z ziemi i ruszyli w ich stronę. Dziewczyna zamilkła. Cofnęła się o krok. Nie mogła oderwać wzroku od pokrytej szczerym strachem twarzy nieznajomego. - Co tu się dzieje? Odetchnęła z ulgą. Od strony toalet szedł jej chłopak. Za nim biegł pies. Mężczyzna zaciągnął rękawy pasiastej piżamy i pochlipując odszedł w kierunku żywopłotów. Po drodze podniósł z ziemi łopatkę dla dzieci i czerwone wiaderko z naklejonymi gwiazdkami. Ruszył w stronę trawnika. Reszta znów usiadła na ziemi, tracąc zainteresowanie całą sytuacją. Podszedł do niej i dostrzegł jej wystraszoną twarz. - Wszystko w porządku? Cała drżysz. - T..tak, już ok – patrzyła się na mężczyznę z wiaderkiem dla przedszkolaków. Nic z tego nie rozumiała. - Kto to jest? – spytała, przytulając się do niego. Ci mężczyźni w piżamach napędzili jej niezłego stracha. - Psychicznie chorzy – szepnął tak, żeby go nie usłyszeli – wiele lat temu w zamku utworzono szpital psychiatryczny. Pewnie mogą wychodzić na spacery i zajmować się pałacowymi ogrodami. Popatrzyła na łysego mężczyznę kopiącego dziecięcą łopatką w ziemi. Po chwili wziął czarną grudkę z kolorowego wiaderka i położył sobie na języku. Połknął ją w całości i zaczął mlaskać jakby delektował się truflami. Wzdrygnęła się. Była prawie pewna, że w tej grudce widziała wystającą dżdżownicę. - Ale my tu nie śpimy? – spytała. Chłopak wybuchnął śmiechem. - Nie – przytulił ją do siebie – chyba, że chcesz. Powinni mieć wolny pokój. - Spadaj! – walnęła go w ramię ze śmiechem. Zaczęła zapominać o przerażających oczach szaleńca w piżamie. Nerwowa atmosfera z samochodu też powoli znikała. Być może majówkowy wyjazd jeszcze nie jest spisany na straty. Gdyby już wtedy wiedziała jak bardzo się myli. Zgasiła niedopałek papierosa na metalowej poręczy ławki. Zwróciła twarz w stronę słońca. Promienie odbiły się w jej czarnych okularach przeciwsłonecznych. Co jakiś czas od strony samochodu słyszała serie przekleństw i złorzeczeń na czym ten świat stoi. - Gotowe! Chłopak wyprostował się z nad silnika, chwycił starą szmatę i wytarł w nią ubrudzone smarem ręce. Na skrawku materiału gdzieniegdzie jeszcze było widać podobizny Dartha Vadera i Luke’a Skywalkera z Powrotu Jedi. Wstała z ławki i podeszła do niego. - Zreperowałem dziurę na rurze od chłodnicy – wskazał prowizorycznie zaklejony czarny przewód – powinna wytrzymać, żebyśmy dojechali do domu. Pompa i termostat na szczęście nie ucierpiały. Pokręciła głową. Długie blond włosy przysłoniły jej gładką twarz. - Nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz, ale jestem z ciebie dumna – mruknęła i dała mu buziaka. Po chwili dodała – tylko nie dotykaj mnie tymi brudnymi łapskami. - Czemu? – zawołał odrzucając szmatkę na rozrząd silnika. Blondynka odskoczyła z piskiem. Już wiedziała co się święci. - Zabieraj się z tymi murzyńskimi łapskami! To nowa koszulka Aerosmith! Następne kilka minut ganiali się po parkingu wśród wesołego szczekania psa. Siedzieli na ławce paląc papierosy. Odsunęła się od niego na prawie metr. Wprasowany w koszulkę Steven Tyler miał całą twarz uwaloną smarem samochodowym. - To z ich ostatniego tournee po Europie – warknęła kopiąc kamyki akurat znajdujące się w zasięgu jej butów. W powietrzu mieszał się zapach mentolu i Cameli. Leżący pod ławką jamnik co jakiś czas prychał, gdy chmura nikotynowego dymu dolatywała do jego nosa. Chłopak parsknął śmiechem. Już ją poznał na tyle przez te kilka miesięcy i wiedział, że tylko udaje focha. Pstryknął niedopałkiem na chodnik i wstał z ławki. - Mamy jeszcze jakieś dwie godziny do zachodu słońca. Chodźmy się przejść! Spojrzała na niego zaskoczona: - Gdzie? Rozejrzał się dookoła. Nagle za ławką zobaczył drewnianą tabliczkę przymocowaną do wielkiej sosny. Droga do Kalwarii Górskiej --> Poniżej w górę lasu ciągnęła się wydeptana w trawie i igliwiu ścieżka. Było na niej widać ślady opon jakiegoś terenowego samochodu. Trasa powoli niknęła z oczu wśród wysokich drzew sosnowych i krzaków. - Idziemy do kalwarii górskiej – zadecydował. - Co? – dziewczyna wypuściła obłok dymu i obejrzała się za siebie. Musiała dłonią odgarnąć włosy z twarzy, żeby dojrzeć tabliczkę – czym jest ta kalwaria? - Nie mam zielonego pojęcia, ale zaraz się przekonamy. Chodź, to pewnie blisko. Fafik, noga! Jamnik wyskoczył spod ławki i z zaskakującą szybkością jak na tak krótkie łapy pognał na ścieżkę. Metalowa blaszka z wybitym jego imieniem dzwoniła odbijając się od obroży przy każdym podskoku. Zawsze pisał się na nieznane trasy i nowe przygody. Chłopak wszedł na górską ścieżkę. Wstała z drewnianego siedziska i zawahała się przez sekundę. (Kalwaria Górska) Gdzieś już słyszała tę nazwę. Kalwaria. Nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Ale kojarzyło jej się z czymś złym. - Idziesz? Wzdrygnęła się. Trzymał wyciągniętą w jej stronę rękę. Złapała ją i ruszyli pokrytą igliwiem ścieżką w ciemny las. Na początku trasa była szeroka, ale z każdym krokiem świerki i sosny rosły coraz gęściej. Po jakiś dziesięciu minutach doszli do skrzyżowania ścieżek. Na najbliższym drzewie ktoś nieudolnie przymocował tabliczki w kształcie strzałek. Wskazywały trasy oraz odległość do krzyża Chrystusa, pałacu, a także do kalwarii górskiej. Co wydało im się dziwne - tylko na drogowskazie wskazującym ścieżkę w prawo, w stronę górskiej karwali, nie było podanej odległości. - Czym dokładnie jest ta kalwaria? – spytał. Nie miał problemu z przyznaniem się, że czegoś nie wie, a jego dziewczyna mogłaby piastować funkcję bardziej oczytanej w tym związku. - To... To chyba jakiś rodzaj świątyni – odpowiedziała. Starała sobie przypomnieć wszystkie nazwy z lekcji religii. Jej kuzynka kilka razy w roku jeździła na pielgrzymki, a po powrocie ciągle o nich opowiadała z przejęciem godnym wzorowej uczennicy po pierwszym dniu w szkole, ale za nic nie mogła przypomnieć sobie, żeby używała tej nazwy. Jednak była pewna, że gdzieś ją słyszała. - Wujek Google nam podpowie – wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Miał tylko jedną kreskę zasięgu sieci. Nic dziwnego, w końcu byli w środku lasu. Strona Wikipedii ładowała się dobre kilkanaście sekund. Na pobliskim drzewie zaświergotał jakiś ptak. - Ha! – przerwał leśny koncert skrzydlatego artysty - nic dziwnego, że nie znasz tego słowa, ponieważ nie miałaś w szkole lekcji łaciny. Zaczął przesuwać palcem wyświetlaną na ekranie stronę w dół. Po chwili dodał: - A w tym wymarłym języku jest odpowiednikiem hebrajskiego wyrazu Golgote, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „czaszka”. Zrobił przebiegłą minę, której nie powstydziłby się Jack Nicholson w kulminacyjnej scenie Lśnienia. - Naprawdę? – spojrzała na niego – czy mnie znowu wkręcasz? - Robi się coraz ciekawiej – wyszczerzył do niej zęby. Widoczna stąd ścieżka w prawo wspinała się w górę i zwężała się. Dotychczas na leśnym szlaku spokojnie zmieściłby się samochód. Droga do kalwarii wiła się pomiędzy drzewami i niknęła jakieś dwadzieścia metrów dalej. Złapała go za rękę. - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - Nie bój się, najwyżej znajdziemy kilka ludzkich czaszek z karaluchami w oczodołach – powiedział wesoło, nieświadomy jak bliski był tego, co ich spotka tej nocy. Przewróciła oczami. - Nie pomagasz. - Wiem, w końcu jestem twoim chłopakiem – odparł i ruszył wąską ścieżką. Szli już ponad piętnaście minut. Ścieżka coraz bardziej zwężała i pięła się coraz wyżej. Z każdym krokiem musieli uważać na wystające z ziemi kamienie i korzenie drzew. Pociągnęła go za rękę. - Patrz, jeleń! Zwierzę podskoczyło na dźwięk jej głosu i pognało w las. - To sarna... - Oj tam, oj tam. Majowy dzień rozpieszczał ich słońcem i wysoką temperaturą. Dziewczyna ściągnęła skórzaną kurtkę. Pod jej czarną, opiętą koszulką odznaczały się kontury stanika. Widząc to półgębkiem uśmiechnął się sam do siebie. Już nie mógł się doczekać dzisiejszej nocy w wynajętym domku w pobliskiej miejscowości. Czekał tam na nich drewniany pokój z wielkim dwuosobowym łóżkiem i kominkiem. Dobrze zaplanował ten weekend. Promienie słońca przebijały się przez gęste gałęzie. Wśród iglastych roślin słyszeli śpiew ptaków i stukanie w drewno. Jakiś dzięcioł próbował wybić dziurę w starym konarze. Nagle usłyszeli przed sobą jakiś ruch. Fafik zaczął szczekać. Zazwyczaj tak ujadał, kiedy ktoś obcy zbliżał się do drzwi domu. Poleciał do przodu i zniknął za zakrętem wąskiej ścieżki. - Fafik! – krzyknęła. Ich uszom dobiegły kolejne szczeknięcia, jeszcze głośniejsze, jakby... spanikowane? Ruszyli biegiem za psem. Nagle ujadanie ustało. Coś było nie tak. Wybiegli za zakręt. Dziewczyna wydała zduszony okrzyk. Fafik merdał ogonem i wcinał kabanosa. Nad nim stał otyły mężczyzna w czerwonej kurtce. Spod niej wystawała hawajska koszula. W rękach trzymał paczkę kabanosów drobiowych Tarczyński. Z nadgarstków zwisały mu zawieszone na paskach kijki do nordic walking’u. Spojrzał w ich stronę wesołymi oczami. - Dzień dobry! To wasz psiak? – zawołał i rzucił mu kolejny kawałek mięsa. Jamnik podskoczył i w locie złapał kabanosa. Spałaszował go z głośnym mlaskaniem. - Dzień dobry – bąknęli. - Piękny dzień na leśne spacery, nieprawdaż? – zagaił. Szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy. Wyglądał na około czterdzieści lat. Jego czarne włosy zaczynały przegrywać walkę z powiększającymi się zakolami i łysiną. - Tak, dobrze się wyrwać z miasta – odpowiedział spotkanemu wędrowcowi. W pewnym momencie spostrzegł, że mężczyzna w dziwny sposób patrzy na odznaczające się pod czarną koszulką piersi jego dziewczyny. - Ruszamy dalej - wziął ją za rękę i minęli napotkanego turystę. Nie miał ochoty spędzać tego dnia z jakimś zboczonym grubasem. Na szczęście szedł w drugą stronę. Po chwili krzyknął przez ramię – Fafik, idziemy! Czworonóg z tęsknotą spojrzał na paczkę kabanosów trzymaną przez faceta w hawajskiej koszuli. Po chwili zerwał się do biegu i ruszył za nimi. - W porządku, bądźcie pozdrowieni! – zawołał za nimi, chwytając kijki. - Do... widzenia? – mruknął chłopak unosząc brwi po tym dziwnym pożegnaniu. Mamy XIX wiek?, wpadło mu do głowy. Ruszyli dalej ścieżką. Turysta zniknął im z oczu. - Dziwny typ – mruknął. - Czemu? – spojrzała na niego z zaskoczeniem. - Widziałaś kiedyś gościa w hawajskiej koszuli w górach? I to pożegnanie. Jak dla mnie wyglądał na jakiegoś świra. Tacy najpierw grzecznie się uśmiechają, a potem... - Patrz! – przerwała mu wskazując palcem pobliską skałę. Naprzeciw nich na pokrytym mchem kamieniu wielkości średniego samochodu ktoś wyrył prostokątny obraz. Podeszli bliżej. Nagły powiew wiatru sprawił, że zadrżeli. - O cholera – wymsknęło mu się – tego się nie spodziewałem. Pod obrazem ktoś namalował białą farbą rzymską jedynkę. Naruszona różnymi czynnikami atmosferycznymi i popękana płaskorzeźba przedstawiała skutego kajdanami brodatego mężczyznę prowadzonego przez dwóch strażników w zbrojach. Uwięziony brodacz miał na głowie cienką koronę z wieloma ostrymi zakończeniami. Na jego twarzy rysowała się nieukrywana rozpacz. W tle obrazu znajdowały się wyryte w kamieniu twarze tłumu. Artysta nie naniósł postaciom oczu, tylko miejsca, gdzie powinny być. To... Jezus! – zawoła zaintrygowana – to pierwsza stacja drogi krzyżowej! - Skazanie Chrystusa na śmierć – pokiwał głową – chodźmy, zobaczymy co będzie dalej. Pozostawili nieruchome kamienne postacie za sobą i ruszyli w dalszą drogę. Światło wśród gałęzi sosen robiło się coraz słabsze. Słońce zaczynało zachodzić. Ścieżka robiła się coraz bardziej kręta. Co jakiś czas musieli wspinać się na przecinające ją korzenie i głazy. Wskoczył na prawie metrowy kamień. Podał jej rękę ściągając wełnianą czapkę z wyszytym logiem zespołu Motorhead i kłaniając się w szarmanckim stylu. - Zapraszam na górę, madam. - Oj, spadaj – zachichotała nie mogąc powstrzymać wychodzącego na twarzy rumieńca. Nagle stanęła jak wryta. - Jest druga – powiedziała. Pod tej samej wielkości płaskorzeźbą stał wypalony czerwony znicz. Świeca zazwyczaj spotykana tylko na cmentarzach napełniła ich niewytłumaczalnym niepokojem. Biała rzymska dwójka była namalowana niechlujnie, tak jakby ktoś się bardzo śpieszył. Kamienna płaskorzeźba przedstawiała tego samego mężczyznę z brodą biorącego na siebie krzyż. Bezimienny tłum patrzył się na tę scenę. Z ich twarzy nie można było niczego wyczytać. Znowu wszystkim postaciom brakowało oczu. Ruszyli dalej ścieżką, która ciągnęła się wzdłuż głazu. Przez następne pół godziny napotykali kolejne obrazy wyryte w skałach. Podczas spaceru zauważyli coś dziwnego. Wcześniej mieli wrażenie, że idą prosto. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że cały czas lekko skręcając w lewo idą po okręgu, który z każdą płaskorzeźbą zmniejszał swoją średnicę. Teraz teren był pokryty głazami, na co niektórych wyrosły krzaki i karłowate drzewa. Odległość pomiędzy kolejnymi stacjami drogi krzyżowej zmniejszała się. Minęli trzynastą stację przedstawiającą ściągnięcie ciała Jezusa z krzyża. Bezokie kobiety pogrążone w smutku owijały go w całun. Zrobiło się już ciemno. Słońce zaszło za pobliskie góry. - Powinniśmy już wracać – zauważyła. - Wiem, dojdźmy do końca i wracamy do auta. Fafik z wywieszonym językiem pognał za rzuconą mu szyszką. Będzie miał dość spacerów na najbliższy tydzień, pomyślał. Ścieżka kończyła się wyrytymi w skale schodami. Coś mu nie pasowało. Czegoś brakowało, ale nie mógł dostrzec czego. Zaczęli wspinać się po nierównych schodach na szczyt ogromnego głazu. Nagle zrozumiał. Świergot ptaków ustał. W ogóle nie było słychać żadnych zwierząt, ani szumu gałęzi. Otaczała ich grobowa cisza, a każdy krok wydawał się odbijać głuchym echem od okolicznych kamieni. Było już całkowicie ciemno. Podczas wspinaczki włączyli latarki w telefonach, żeby oświetlić sobie drogę. Weszli na wierzchołek skały. W ciemności widzieli tylko na jakieś pięć metrów. W świetle latarek konary drzew i głazy przyjmowały kuriozalne kształty. Zdali sobie sprawę, że są w środku dziwnego kręgu. W oddali było widać zarysy jedenastej stacji. - Gdzie ona jest? – zaczęli szukać ostatniej płaskorzeźby omiatając snopami światła najbliższe kamienie. Nagle ją zobaczyli. Zmroziło im krew w żyłach. Nie tego się spodziewali. Pod obrazem znajdowała się biała liczba XIV. Ale płaskorzeźba była pusta. Gładki prostokąt był wyryty w skale, ale nie przedstawiał żadnej ilustracji. Długi snop latarki ze smartfona dziewczyny zadrżał. - Dlaczego nie ma żadnego obrazu? – spytała. - Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą – może ją ukradli albo zabrali do konserwacji? Zdał sobie sprawę z naiwności jaką cechowało się to wytłumaczenie. - Myślisz, że mogło... – zaczęła, ale nagły krzyk gdzieś w lesie przerwał jej w pół zdania. Byli prawie pewni, że wydał go człowiek. Po chwili wrzask urwał się. Zamarli. Fafik zaszczekał i zaczął węszyć. Rozglądnęli się dookoła starając się wypatrzyć coś w tych egipskich ciemnościach. Dziewczyna cała zadrżała. Spytała cicho: - Co to? - Nie mam pojęcia – starał się zachować normalny głos – ale wiem, że to najwyższy czas wracać do auta. Ruszyli w drogę powrotną ostrożnie schodząc po kamiennych schodach. Wyszli z najwęższego kręgu otoczonego kamienami. Pies cały czas trzymał się blisko nich, tak jakby chciał ich pilnować. Jego sapanie dodawało im złudnej otuchy. Byli przy dziesiątej stacji. - Możemy tutaj iść w lewo – powiedział – nie ma sensu wracać tą samą drogą, a tak skrócimy sobie drogę do zamku. - Jesteś pewien? – spytała. Wiedział, że potrafiła się zgubić w Parku Szczytnickim, orientacja w terenie nie była jej najlepszą stroną. - Tak, widzę gdzie jest północ po gwieździe polarnej – odparł wskazując jej białą plamkę na nocnym niebie. Światłem przebijała się przez ciemne gałęzie skrytych w mroku drzew. Wyjazdy na obozy harcerskie nie poszły na marne, pomyślał nie mogąc powstrzymać uśmiechu, nauka picia browara na raz i podstawy astrologii jednak przydają się później w życiu. Poszli dalej. Powinni być już całkiem niedaleko zamku. W snopie jasnych świateł cienie wydłużały się, a każde drzewo przybierało przerażające kształty. Wyobraźnia od razu podsuwała kuriozalne twarze, wykrzywione w potwornym grymasie. Przed sobą zobaczyli wyłaniające się z mroku skały. - Dziwne – mruknął. - Co jest? – spytała. Zaczynała trząść się z zimna. Temperatura spadła o conajmniej kilka stopni. Omiótł latarką z telefonu najbliższe kamienie. - Nie pamiętam, żeby tutaj były głazy. Nagle zobaczył coś dziwnego w mroku nocy. Coś leżało oparte o pobliskie drzewo. Podeszli bliżej. To był złożony z połączonych metalowych liter napis, który pewnie wisiał kiedyś nad jakąś bramą. Wyglądał jakby znajdował się tutaj od wielu lat. Przyjrzał się dokładniej, próbując coś wychwycić w nikłym świetle latarki. Szczęka mu opadła. - Co do... Snop światła oświetlał wygięte, pokryte mchem i liśćmi czarne litery układające się w długi na kilka metrów napis: Arbeit macht frei Przeszedł go dreszcz. Identyczny jak na bramie wjazdowej do Auschwitz. (skąd on się tutaj wziął?) Dziewczyna też wiedziała jaka jest jego historia. - Boję się – szepnęła. Złapała go za rękę. - Spokojnie, to może jakaś podróba albo dowcip. Chodźmy. Nie było czasu na zastanawianie się nad tym znaleziskiem. Kiedy ruszali dalej, na sekundę obrócił się przez ramię. Napis z bramy nazistowskiego obozu zagłady nadal tam leżał oparty o konar. - Może zadzwonimy po pomoc? – zaczęła. - Nie mam zasięgu, już sprawdzałem. Ty pewnie też. Pokiwała głową. Już to wiedziała, zerknęła wcześniej na jego wyświetlacz, ale jej często odzywająca się kobieca zaradność czasem nie chciała przyjmować takich rzeczy do wiadomości. Weszli pomiędzy kamienie. Zrobili jeszcze kilka kroków. Leśne igliwie i szyszki zastąpiły pokryte mchem skały. Dookoła panowała cisza. W pewnym momencie przystanął. Coś mu nie pasowało. Skądś znał to miejsce. - Co jest kurwa.... – zaczął. - Co się dzieje? – ścisnęła go mocniej za rękę. Milczał. Po chwili zrozumiała. Podążyła za snopem światła z jego telefonu. W oddali dojrzała kamienną płaskorzeźbę. - To niemożliwe! - Byliśmy tutaj – zauważyła. - Wiem – mruknął. Coraz mniej mu się to podobało – dobra, wrócimy po normalnej drodze, zaczniemy od najbliższej stacji. Przynajmniej znamy już tę trasę. Podeszli do skalnej tablicy. Omiatał białym promieniem światła z urządzenia ziemię pod nogami, żeby nie potknąć się o jakiś wystający korzeń. Zwichnięcie kostki to teraz najmniej potrzebna im rzecz. Dziewczyna na chwilę skierowała latarkę swojego telefonu w pokrytej minionkami obudowie na płaskorzeźbę. Poczuł potężny ucisk na swojej dłoni. Cichy trzask kości. Wygiął się w bólu. Jezu, skąd ona ma tyle siły?, przyszło mu jako pierwsze do głowy. Sekundę później zaczęła wrzeszczeć. Jej krzyk odbił się od pobliskich drzew i skał, tak niespodziewany, że chłopak podskoczył do góry. Pies rzucił się do przodu, obszczekując okoliczne drzewa, szukając nadchodzącego zagrożenia. Po chwili zrozumiał, że nadal są sami w lesie. Nikt ich nie atakuje. Zakrył dłonią jej usta. Zobaczył jej wybladłą twarz i przerażone spojrzenie, które szybko przeskakiwało z niego na coś za jego plecami. Nigdy nie widział jej aż tak przestraszonej. No chyba, że jak raz zauważyła dziurę w zużytej gumce. Spojrzał jej w oczy i przyłożył palec wskazujący do swoich ust. Czuł jak cała drży. Dziewczyna przestała próbować krzyknąć. Puścił jej usta, na wnętrzu dłoni został odciśnięty ślad jej czerwonej szminki. - Ciii... co zobaczyłaś? – szepnął. Ledwo powstrzymywała się od płaczu. Pokręciła tylko głową i wskazała na coś palcem za jego plecami. Odwrócił się. Przed nimi znajdowała się kamienna tablica, przedstawiająca Jezusa po raz trzeci upadającego pod ciężarem wielkiego krzyża. Wygięty mężczyzna z potwornym bólem opierał się jedną ręką na ziemi. Ale nie on był tutaj najstraszniejszy. Od razu przeniósł wzrok na inne postacie wyryte na płaskorzeźbie. Poczuł jak na całym ciele dostaje gęsiej skórki. Rzymscy żołnierze nie mieli twarzy. Zastąpiły je pozbawione jakiegokolwiek wyrazu czaszki. Popatrzył na zebrany na drugim planie tłum. Ich twarze. Wykrzywione w potwornym grymasie szaleństwa. Żydzi unoszący ręce z pałkami nad leżącym człowiekiem, szykujący się do zadania ciosu. Kobiety w całunach na głowie, z wystającymi spod szat dłońmi trzymającymi gotowe do rzutu kamienie. Wszyscy mieli oczy. Małe, kamienne, żądne krwi. Nagle poczuł jak włos jeży mu się na głowie. Cofnął się o krok. Dwie postacie w pastwiącym się nad leżącym człowiekiem w cierniowej koronie. Kobiety i mężczyzny. To byli oni. Ich twarze wyryte w kamieniu. A pod płaskorzeźbą paliły się dwa czerwone znicze zamknięte złotymi wieczkami. Dziewczyna rozpłakała się. - Ja już nie chcę, niech to się skończy... – ukryła twarz w dłoniach. Nie mogła mieć pojęcia, że to dopiero początek koszmaru. Pociągnął ją dalej przed siebie, żeby jak najdalej odejść od kamiennej płaskorzeźby. - To tylko wyobraźnia, kochanie, wyobraźnia płata tam figle – szeptał jej do ucha, sam nie wierząc w to co mówi – albo ktoś robi nam dowcip, spokojnie. Trzymał ją blisko siebie. Chlipała w jego ramię. Nagle jamnik zaczął szczekać. - Fafik, cicho! – opieprzył psa. Tylko tego mu teraz brakuje. - Je... Jest tu kto? Oboje wydali zduszone okrzyki. Głos dobiegł zza skały. Usłyszeli dziwne sapanie, jakby ktoś z odmą płucną przebiegł kilka kilometrów. - Proszę... pomóżcie. Spojrzeli na siebie. Dziewczyna miała jeszcze łzy na policzkach. Wraz z nimi płynęły też ciemne smugi z jej makijażu. Ostrożnie obeszli skałę, przyświecając sobie drogę latarkami. Pies wyrwał do przodu i zniknął za rogiem głazu. Nic nie mogli zobaczyć w otaczających ich ciemnościach. Sapanie stawało się coraz głośniejsze. Usłyszeli je z lewej strony. Skierowali w jego stronę światła latarek. Fafik wcinał kabanosy prosto z leżącej na ziemi pomarańczowej paczki Tarczyński. Nagle zobaczyli źródło dźwięku. Na ziemi oparty o kamienną ścianę siedział mężczyzna w hawajskiej koszuli. Nadal miał na przegubach kijki do nordic walking’u. Jeden był wygięty pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Wciągnęła głośno powietrze. Cała kurtka i koszula mężczyzny była we krwi sączącej się z rany w okolicach mostka. ciężko sapał przy każdym oddechu. - Co ci się stało? - Oni... trafiłem na nich... – mężczyzna ledwo wciągał powietrze. Chłopak kucnął przy nim i spróbował osłonić ranę swoją czapką. W kilka sekund cała nasiąkła krwią. - Daj mi szalik! I rozmawiaj z nim. - Co? – spytała zszokowana – o czym? - O czymkolwiek! Zajmij go czymś! Grubas krzyknął z bólu, gdy przyłożył mu do rany podłużny kawałek materiału. - Jak... jak się pan nazywa? – zaczęła, nie mając lepszego pomysłu. - Mówcie... mówcie na mnie Turysta. Spojrzała na pokrytą potem twarz mężczyzny. Z jednego kącika ust płynęła strużka krwi. - Turysta? Ale czemu? - To teraz nieważne... ekh – wypluł ciemną krew - za mało czasu... Nic z tego nie rozumiała. - Kto panu to zrobił? – zawołał jej chłopak, próbując zatamować krwawienie. - ekh... jak boli... to oni, ten krąg... naziści... mają ich... ekh... bestia. Spojrzał na bladego jak ściana wędrowca. Ranny zaraz zemdleje. - Jacy naziści? Widzieliśmy napis! Arbeit macht frei! O co tutaj chodzi? – nagle zobaczył, że grubas zamyka oczy – ej! – szarpnął go za ramię – nie mdlej mi tu! Turysta podniósł powieki i znowu plunął krwią. Spłynęła na jego pokrytą kwiatami koszulę. - Musicie wyjść... po kręgu... tfffff...odwrotnie... to jedyn.. szan... Seria kaszlnięć nie pozwoliła mu dokończyć zdania. Otarł czoło. Wygięty kijek głucho odbił się od kamienia. - Bestia... czarna bestia... tropi ich... – wydał dziwny charkot – teraz też nas... Próbował coś zrozumieć ze słów turysty. Nagle jego dziewczyna poklepała go po ramieniu i skierowała światło na najbliższą tablicę. Płaskorzeźba przedstawiała Szymona pomagającego nieść krzyż Jezusowi. Rzymscy legioniści znowu pod hełmami nie mieli twarzy tylko lite czaszki. Postacie w tłumie nie patrzyły na tę scenę. Miały przerażone twarze zastygłe w niemym krzyku. I co najdziwniejsze, poruszały się. Nie... (one uciekały) Mijały głównych bohaterów z pierwsze planu obrazu i wiali gdzie pieprz rośnie. Przed czymś za nimi. Jakimś czarnym kształtem. Turysta wydał cichy pisk. - O nie... – szepnął – już tu idą. W mroku przed nimi usłyszeli kroki. Ludzkie kroki. Ponad dziesięciu osób. Ciszę nocy przerywały trzaski pękających gałązek i szelest ocierającego się materiału o liście. Próbowali coś dojrzeć w mroku lasu. Nagle wśród ciemności zobaczyli wyłaniające się nikłe kształty ludzkich sylwetek. Przez sekundę zapomnieli o oddychaniu. Wśród drzew, niczym zjawy, zaczęły kształtować się postacie w piżamach w pionowe, szaro-niebieskie pasy. Poruszały się niezgrabnie na bosych stopach. Było ich conajmniej piętnastu. Pomarszczone, wychudzone twarze psychicznie chorych co chwilę się odwracały jakby próbowały coś dostrzec za swoimi plecami. Jeden z nich trzymał dziecięce, czerwone wiaderko. Z każdym krokiem odbijało się od jego prawej nogi. - To oni! – krzyknął Turysta – uciekajcie! Oboje patrzyli wybałuszonymi oczami na przerażającą scenę. Nie mogli ruszyć się z miejsca. Nagle gdzieś w ciemnościach rozległ się ryk jakiegoś zwierzęcia. Przypominało odgłos wydawany przez wielkich rozmiarów niedźwiedzia. Ziemia zadrżała. Kulejące postaci zakwiczały i przyspieszyły kroku. Dwójka z nich wywróciła się na ziemię. - WIEJCIE!!! Chłopak złapał ją za rękę i ruszyli biegiem w przeciwną stronę. Uciekali najszybciej jak potrafili, modląc się, żeby nie potknąć się o jakiś kamień. - FAFIK! Odwrócił się za przez ramię na sekundę. Kątem oka dostrzegł ledwo dotrzymującego im kroku jamnika. Przebierał krótkimi łapami. Z pyska kapały mu krople śliny. Po chwili straszliwy wrzask przypominające zarzynane zwierzę rozniósł się po okolicy. (zwierzę?) W ostatniej chwili omijali przeszkody na swojej drodze. Gnani strachem uciekali dopóki starczyło im tchu. W końcu zatrzymali się na niewielkiej polance przypominającej wielkością boisko do koszykówki. Oboje próbowali wyrównać oddech. Chłopakowi przebiegła przez głowę myśl, że chyba właśnie pobił swój rekord w biegu na 400 metrów. - Jesteś cała? - T...tak – wysapała. W świetle latarki widział jej wystraszoną, kredowo białą twarz. W jej rozrzuconych na wszystkie strony włosach pozaczepiały się liście i małe gałązki. Nagle pies zaczął ujadać w stronę czarnej ściany lasu. Od razu odwrócili się w tamtą stronę. Po chwili zerwał się do biegu i wleciał pomiędzy drzewa. Zniknął w mroku. - FAFIK! Dobiegło do nich oddalające się z każdą sekundą szczekanie. Po chwili otoczyła ich cisza. - Fafik? – jęknęła dziewczyna – co z nim? Nagle usłyszeli warczenie. Gdzieś z lasu. Zmroziło mu krew w żyłach. To nie było warczenie jego psa. Tylko nieznanego mu, dzikiego zwierzęcia. Fafik znów zaczął szczekać. Głośno, ale z coraz większym strachem, jak mu się już zdarzało, gdy napotykał wielkich rozmiarów psa, któremu nie mógł się przeciwstawić. Nagle znów to straszne, wywołujące dreszcze warczenie. Jakiś ruch wśród drzew po lewej. Skierowali latarki w tamtą stronę, ale oświetliły tylko najbliższe drzewa. Przeraźliwy skowyt małego psa. Nigdy nie słyszał, żeby jego biedny jamnik wydał taki dźwięk. Poczuł najgorsze. Ziemia znów zadrżała. Cisza. Przez kilka sekund patrzyli na ścianę lasu, jakby mając nadzieję, że Fafik z niego wybiegnie. - Wiejemy – powiedział cicho. - Ale... - Biegiem! Porwał ją za rękę i rzucili się w przeciwną stronę. Przebiegli kolejne sto metrów. Czuł jak traci oddech przy każdym odbiciu od ziemi. Nie wiedział co ich ściga. Ale za nic nie chciał tego spotkać. Nagły metaliczny dźwięk przerwał ciszę nocy. W tej samej chwili poczuł przeszywający ból na wysokości prawego piszczela. Krzyknął i padł jak długi na ziemię lądując twarzą w igliwiu. Poczuł jak małe igiełki wbijają mu się w twarz i dłonie. - O nie! Dziewczyna zawróciła i podbiegła do niego. - Wstawaj! Wstawaj, musimy... o boże – zakryła usta dłońmi, gdy zobaczyła jego nogę. Była uwięziona w kłusowniczej pułapce na zwierzęta. Metalowe obręcze z kolcami zamknęły się na prawej kończynie. Nogawka niebieskich jeansów powoli barwiła się na czerwono. - Jezu... co... - Uciekaj! Popatrzyła się na niego jak na idiotę. - Uciekaj, nie ma czasu! Poradzę sobie! Rzuć mi jakiś kij i biegnij! Podała mu leżącą w pobliżu gałąź. Chwycił jeden koniec. Klęczała nadal przy nim nie ruszając się z miejsca. (nie ruszy się) (musi) - Ale... – czuła jak w oczach zbierają się jej łzy. - WIEJ! – ryknął. Załkała i zerwała się do biegu. Co kilka metrów palcami wycierała słone krople, żeby widzieć drogę przed sobą. To nie tak miało wyglądać. (Nie tak) Nagle zobaczyła coś przed sobą. Dziwny podłużny kształt. Światło latarki odbiło się od metalowego grilla maski samochodu. Nie potrafiła powiedzieć ile czasu już biegła. To mogła być bardzo długa minuta albo nawet kwadrans. Podeszła bliżej. Przed sobą miała ciężarówkę. Stary Opel Blitz z lat czterdziestych. Znała ten model z filmów wojennych, które jej ojciec cały czas ogląda. Potrafił jej wymienić nazwy wszystkich maszyn wojskowe występujące w O jeden most za daleko. Opony nie miały powietrza, a drewnianą pakę porastał mech i chwasty. Metalowe części w wielu miejscach były pokryte rdzą i dziurami. Nie zastanawiała się, kto go mógł zostawić w środku lasu. Podbiegła do kabiny kierowcy i wspięła się po stopniu. Mogła się schować w środku i przeczekać do rana. Może to ja uchroni od potwora. Szarpnęła klamkę od drzwi. Zamknięte. (o nie) Szarpnęła jeszcze raz. Tym razem mocniej. Miała wrażenie, że drzwi się poruszyły. Jej przyśpieszony od strachu oddech zostawiał parę na zakurzonej szybie. Nagle ciężarówka drgnęła. Reflektory zabłysnęły jasnym światłem stu watowych żarówek. W środku włączyło się radio i wydało trzask jakby stroiło falę. Po sekundzie wydało piknięcie i z zakurzonych głośników starego auta piosenka Betty Hutton - Old Man Mose Ain't Dead. Odskoczyła zaskoczona pierwszymi dźwiękami orkiestry. (co do) Stanęła na stopniu i drżącą ręką skierowała latarkę, żeby oświetlić wnętrze kabiny. Spróbowała coś dojrzeć przez zakurzoną i pokrytą siecią pajęczyn szybą. Ktoś w środku siedział. Zobaczyła ciemny kształt człowieka. Miał na sobie mundur w czarnym kolorze. Światło odbiło się od srebrnej trupiej czaszki i dwóch błyskawic przypiętych do kołnierza. Muzyka zaczęła grać głośniej. Śpiewający głos młodej kobiety, zniekształcony przez stare głośniki rozbrzmiał po całej okolicy. “I believe old man, I believe old man I believe old man, that old man Mose is dead” Nagle postać odwróciła głowę. Uśmiechnęła się do niej. Wrzasnęła i spadła z metalowego stopnia. Upadła na ziemię. Kierowcy brakowało części twarzy. Z lewej strony widać było całą gołą szczękę i zęby. Czerwone naczynia pulsowały. Wystająca kość policzkowa świeciła w blasku diod radia i jej latarki. Po zakrwawionej czapce oficerskiej mężczyzny w mundurze SS przebiegł karaluch. (Wiej) Zerwała się z ziemi i zaczęła uciekać. Usłyszała za sobą skrzypnięcie. Dobiegająca z auta muzyka rozbrzmiała jeszcze głośniej. Odwróciła się w biegu. “You found out old man, Mose kicked the bucket The guy may be stiff, but he sure ain't dead” Łupnięcie perkusji i radiowa orkiestra rozegrała się na całego. Wytrzeszczyła oczy. Drzwi kabiny były otwarte. Najpierw zobaczyła czarny but oficerski. Po chwili na ziemię zeskoczył mężczyzna w mundurze żołnierza SS. Na prawym ramieniu miał czerwoną opaskę ze swastyką. Jego zdrowa połowa twarzy wykrzywiła się w grymasie podobnym do uśmiechu. (to niemożliwe) NIE! Obróciła się do przodu, ale było już za późno. Jej wysunięta w biegu noga nie trafiła na grunt. Zachwiała się. Po sekundzie dopiero zrozumiała, że przed nią jest nagły spadek terenu. Krzyknęła, zamachała rękami i poleciała w dół zbocza. Przewróciła się na plecy i zaczęła zsuwać się w dół. Sosnowe igły i leżące na zboczu gałęzie raniły ją w plecy. Mijane drzewa i gałęzie zlewały się w jeden, pędzący z szaloną prędkością obraz. Ze wzgórza wciąż płynęły odgłosy instrumentów z lat czterdziestych. Nagle przed jej twarzą pojawiła się wielka gałąź. Uderzyła w nią skronią. Obróciło nią. Krew zalała jej oczy. „Old man, old man, old man IS NOT DEAD!” Piosenkarka prawie wykrzyczała ostatni wers, pojedyncze uderzenie w talerz perkusji. W radiu rozhuczały się oklaski widowni. Nagle dźwięki ze szczytu wzgórza się urwały. Cisza. Dojechała tak na dół zbocza i przekoziołkowała kilka razy. Gdy upadła wśród liści i igliwia już była nieprzytomna. Obudził się. Poruszył powiekami. Zamazany obraz zaczął nabierać ostrości. Leżał na metalowym łóżku w kamiennej sali. Ktoś przykrył go śnieżnobiałą pościelą. Wysokie sklepienie podtrzymywały ustawione na środku pomieszczenia filary. Długie okna składały się z małych, kwadratowych płytek. Przy ścianach stały takie same, puste łóżka, zasłane identycznymi prześcieradłami. Pod jedną ścianą ustawiono drewniane szafy z probówkami i bandażami. (gdzie on jest) Obrazy wydarzeń ostatniej nocy zawirowały mu przed oczami. Podniósł prześcieradło. Jego noga była dokładnie opatrzona czystym bandażem. Od razu zauważył dziwne szpilki do mocowania miękkiego materiału. Nie używano takich w medycynie już od kilkudziesięciu lat. Ciszę przerwał stukot obcasów o kamienną posadzkę. Usłyszał jak się zbliża. Wielkie dębowe drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. Do sali weszła pielęgniarka w białym fartuchu. Była wysoką brunetką. Jej delikatny makijaż podkreślał gładkie rysy twarzy. Fartuch był idealnie dopasowany do jej zgrabnej figury. Nienagannie ułożone włosy podtrzymywał pielęgniarski czepek. Nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. Uśmiechnęła się do niego. - O, widzę, że już się obudziłeś. - Gdzie...ona...moja... – wydukał. Dopiero teraz poczuł ogromną suchość w gardle. Chrząknął. - Ciii... leż spokojnie, wszystko z nią w porządku – uciszyła go uspokojającym głosem, podchodząc do jego łóżka. Jego oczom od razu rzucił się jej stanowczo za duży dekolt fartucha. Duże piersi pielęgniarki podskakiwały z każdym krokiem. Pomiędzy nimi niknął srebrny wisiorek. Zdał sobie sprawę, że patrzy na nie stanowczo za długo. Otrząsnął się. - ...Bestia... moja.... – zaczął. - Już, już. Zaraz odpowiem ci na twoje pytania. Leż spokojnie. Podeszła do szafki przy łóżku. Na niej leżała metalowa taca z przyrządami medycznymi i lekami. - Twoja dziewczyna ma się dobrze i jest tutaj. Mam teraz ważne pytanie do ciebie. Zmusił się, żeby patrzeć w jej brązowe oczy, a nie poniżej szyi. Jej dobroduszne spojrzenie sprawiło, że poczuł się spokojniejszy. (Żyje) - Mówiłeś przez sen o jakimś mężczyźnie w czerwonej kurtce. Spotkaliście jeszcze kogoś wczorajszej nocy? Przed oczami przeleciał mu obraz grubasa w kurtce. I jego ulubionej czapki z białym logiem Motorhead nasiąkającej krwią rannego. Wzdrygnął się. Po chwili pokiwał głową. Spojrzała na niego w dziwny sposób. Nic nie mógł wyczytać z jej oczu. - Jak się nazywał? Zastanowił się przez chwilę. - Nie przedstawił się... po...powiedział, żeby nazywać go Turystą. Zaczął odzyskiwać głos. Przez kilka sekund bacznie mu się przyglądała. W końcu pokiwała głową i odwróciła wzrok. Znów powstrzymał się od spojrzenia w jej dekolt. Zauważył, że nie ma stanika. - Bestia... – zaczął. - A, bestia, też o niej mamrotałeś. Przez chwilę milczała. Już myślał, że nie usłyszy odpowiedzi, gdy podjęła temat. - Mamy tutaj legendę o bestii zamieszkującej te dzikie tereny. Atakuje ludzi w nocy, gdy zgubią się w tych lasach. Jest bardzo niebezpieczna, ale może uśmiercić tylko niektóre osoby. Zobaczyła jego pytające spojrzenie. Młoda pielęgniarka uśmiechnęła się tajemniczo i odwróciła się do tacy z lekami w szklanych probówkach. Wzięła jedną z nich. Była wypełniona niebieską cieczą. - Bo widzisz, ta leśna bestia może śledzić i dorwać każdego – powiedziała przelewając lekarstwo do kubeczka wielkości kieliszka do wódki – kogo zna imię nadane przez rodzica albo życiowego opiekuna. Widząc jego minę roześmiała się od razu: - Spokojnie, to tylko legenda. Każdy tutaj ją zna i straszą nią małe dzieci. Ktoś ci ją musiał opowiedzieć i stąd ten sen! - Sen? - Tak – powiedziała – znaleźli was dzisiaj nad ranem nieprzytomnych w lesie. Zostawiliście na noc auto i leśniczy zaczął się niepokoić, czy coś wam się nie stało. Razem z zastępcą przyprowadzili, a raczej – dodała lekko uśmiechając się – przynieśli was tutaj. Ich spojrzenia się spotkały. Miał wrażenie, że dojrzał coś dziwnego w jej brązowych, dobrodusznych oczach. Coś... innego. Poczuł zimny dreszcz. Jakby ktoś inny patrzył na niego. - Czas na lekarstwo, mój drogi. Pochyliła się nad nim podając mu kubeczek z dziwną cieczą. Poczuł jej perfumy. Zakręciło go w nosie od przyjemnego zapachu. Jednak gdzieś w nim przez sekundę poczuł ulotną, ledwo zauważalną przez receptory węchowe woń (śmierci) Wzdrygnął się. Spomiędzy jej dużych piersi wysunął się wisiorek. Na jego końcu była mała, srebrna czaszka. Mimowolnie nie mógł powstrzymać uczucia, że za żadne skarby tych gór nie chce próbować tego lekarstwa. Nagle ciszę przerwało skrzypnięcie starych, dębowych drzwi. - Tu jesteś! W drzwiach mignęły blond włosy. Jego dziewczyna wbiegła do wysokiej sali szpitalnej. Na głowie miała bandaż zasłaniający skroń. Odetchnął z ulgą. Ostatni raz tak cieszył się, że ją widzi, gdy przyszła na ich pierwszą randkę. W połowie sali zatrzymała się. Omiotła wzrokiem najpierw swojego chłopaka na szpitalnym łóżku, a potem pochyloną nad nim pielęgniarkę w białym fartuchu. Jej oczy powędrowały na zakryte tylko do połowy ud długie i gładkie nogi kobiety. Nie miała rajstop. Stanęła jak wryta. Jej usta ścisnęły się w cienką linię. - Co tu robicie? – zapytała. Pielęgniarka wyprostowała się i spojrzała na młodą studentkę. W powietrzu można było wyczuć chłód ich świdrujących siebie nawzajem spojrzeń. Zaśmiał się. Te dziewczyny, przebiegło mu przez myśl. Odrzucił kołdrę i wstał z łóżka. - Na nas już czas, dzięki za pomoc! Kobieta w białym fartuchu natychmiast zapomniała o przybyszce. - Chwila! A lekarstwo? Założył buty. Uznał, że nie będzie marnował czasu na wiązanie sznurówek, tylko wcisnął je do wewnątrz trampek. - Już czuję się dobrze, a my musimy jechać – odpowiedział biorąc swoją dziewczynę za rękę i kulejąc ruszył w stronę drzwi. Zaskoczona dała się pociągnąć za nim. Zostawili w środku zdezorientowaną pielęgniarkę nadal trzymającą kubeczek z lekarstwem. Wyszli z sali na kamienny korytarz z wysokim sklepieniem. Przez okna wpadały do środka promienie przedpołudniowego słońca. Szli zdecydowanie za szybko. - Wszy... – zapytała ledwo łapiąc oddech. Zerknęła na jego ranną nogę – wszystko w porządku? - Zaraz będzie – mruknął. Wyszli do pałacowych ogrodów. Na sekundę wstrzymała powietrze i ledwo powstrzymała okrzyk. Chłopak poczuł jak ściska go mocniej za rękę. Wśród grządek i żywopłotów pracowało dwunastu mężczyzn w szaro-niebieskich piżamach. Wszyscy obrócili się w ich stronę, przerywając pracę. - Chodź – mruknął pociągając ją za sobą. Zaczęli ich obchodzić od prawej strony. Nagle coś zauważył. Na ich lewej kieszeni pasiastych koszul wyszyto nie imiona, tylko (numery) Ruszyli ścieżką, czując na sobie spojrzenia pozbawionych barwy oczu psychicznie chorych. Kątem oka zauważył stojące na ziemi czerwone wiaderko z żółtymi gwiazdkami. Obrazy poprzedniej nocy zawirowały mu przed oczami. (Turysta) (Fafik) Wszystko zaczynało nabierać sensu. - Kochanie, co się wczoraj... - Żadnych pytań, nic nie mów – uciął - zanim stąd nie wyjdziemy. Zerknęła na niego przestraszona. Nic nie rozumiała. Minęli pracujących w ogrodzie, którzy cały czas wiedli spojrzeniem za przechodzącą parą. W końcu przeszli przez zamkową bramę. Poczuł się dziwnie wyluzowany. Odetchnął z ulgą. Zerknęła przez ramię. Przeniknął ją zimny dreszcz. Mężczyźni trzymali zabawkowe łopatki w rękach i nadal stali w miejscu. Nie spuszczali z nich wzroku. - Myślisz, że za nami nie pójdą? - Spokojnie, nie wiedzą gdzie nas szukać – odpowiedział. - A co jeśli nas znajdą? – spytała. Zadrżała na samą myśl. - Nie martw się, kochanie – objął ją ramieniem i ruszyli w stronę zaparkowanego na parkingu volkswagena – nie wiedzą jak mamy na imię. Wsunął rękę do jej jeansowej tylnej kieszeni. Oprócz kojącego dotyku jej wysportowanego pośladka poczuł zaplątane w niebieskim materiale sosnowe igły i ziarenka ziemi. - Jak... jak mamy na imię? – spojrzała na niego. Przeniósł ciężar ciała na zdrową nogę. Byli już prawie przy aucie. Uśmiechnął się sam do siebie, patrząc na przybitą do drzewa tabliczkę wskazującą drogę do kalwarii górskiej. - Nikt nie wie – dodał po chwili wyciągając z kurtki kluczyki do auta – poprowadzisz? Dla zainteresowanych, którzy dotrwali do końca moich wypocin - ta kalwaria górska naprawdę istnieje i jest ciekawym miejscem do zwiedzenia. Polecam poszukać informacji o zamku Leśna Skała obok Szczytnej i pobliskiej kalwarii. Były tam tylko wygasłe znicze. W dzień żadnych nazistów i ruszających się płaskorzeźb nie spotkałem ;)
1. Kość ogonowa - anatomia. Kość ogonowa (inaczej określana jako kość guziczna) to końcowy odcinek kręgosłupa. Jest pozostałością po „przodkach” i składa się z 3 do 5 zrośniętych ze sobą kręgów. Kość ogonowa u człowieka występuje w miejscu, w którym u innych ssaków wykształcił się ogon.
Odpowiedzi Mam dokładnie to samo :c. A jakiej jesteś płci..? Mam to samo, czytałam o tym dużo. Może to być kostniak (zmiana nowotworowa niezłośliwa), którego się wycina u chirurga. Może to być również zablokowanie ujścia łoju z mieszka włosowego. Może to być również 'sprawka' węzłów chłonnych. Udaj się do lekarza. wierzmar odpowiedział(a) o 18:05 Mam to samo już od paru miesięcy, byłam z tym u lekarza myślał że to kostniak (nowotwór kości) poszłam na prześwietlenie czaszki, jednak nie było to to (bez obaw) poszłam do chirurga, powiedział, że to "kaszaczek", można usunąc ale nie trzeba - nie zagraża zdrowiu. Lecz warto zrobić prześwietlenie czaszki po to aby zobaczyć, czy nie naciska Ci na głowę po prostu. Nic się nie martw na zapas, też panikowałam jak "to odkryłam" a to jednak nic groźnego :) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Gdy u młodego psa pojawia się głuchota, najczęstsze czynniki są zazwyczaj następujące: Infekcja przewodu słuchowego lub uraz głowy są również przyczyną głuchoty. Ten typ głuchoty może wywołać między innymi zapalenie ucha, obecność roztoczy, obcego obiektu, który został wprowadzony do jamy. Zwykle jest odwracalny, ale do
Przez aktualizacja dnia 18:58 Dlaczego psy lubią kości? Kość dla psa jest przysmakiem i zabawką w jednym. Nie niesie ze sobą większych wartości odżywczych, ale zajmuje czworonoga na długi czas, zabija nudę, pozwala na wzmacnianie żuchwy i umożliwia bezkarne oddawanie się lubianej przez psy czynności żucia i gryzienia. Pamiętaj o tym, że owo żucie i gryzienie to naturalna potrzeba psa, która musi być zaspokojona. Ponadto jest to swego rodzaju strategia radzenia sobie ze stresem w trudnych chwilach – dlatego między innymi psy gryzą co popadnie np. podczas nieobecności właściciela. Nie robią tego na złość, po prostu tęsknią i są sfrustrowane. Tylko od Ciebie zależy, czy potrzeba ta zostanie zrealizowana w sposób niezagrażający Twoim meblom i pozostałemu wyposażeniu wnętrza. Kość działa także na kubki smakowe psa oraz na receptory węchu – przyjemny posmak i zapach mięsa umilają zabawę. Dodatkową zaletą kości dla psa jest możliwość ścierania przez zwierzę płytki nazębnej odkładającej się na zębach. W podawaniu psu kości należy zachować umiar, trzeba je traktować jak każdą inną przekąskę, która może być nagrodą, ale z pewnością nie powinna dominować w diecie pupila. Które kości dla psa są najlepsze? Bardzo ważne jest to, aby podać odpowiednią kość – nie wszystkie są bowiem bezpieczne dla psa. Shutterstock Czy pies może jeść kości wieprzowe? Kości wieprzowe dla psa nie są dobrym wyborem, ponieważ nie są przez zwierzę trawione. Oznacza to, że kość taka stanowi wyłącznie obciążenie układu pokarmowego. Jej zjedzenie może spowodować niestrawność i wywołać u pupila ból żołądka. Czy pies może jeść kości wołowe? Tak, kości wołowe są jednym z dwóch rodzajów kości polecanych dla psów. Taką kość pies może ogryzać bez ryzyka zadławienia się, czy uszkodzenia przewodu pokarmowego. Pamiętaj tylko, by podać ją w formie surowej, ponieważ gotowane kości zmieniają swoją strukturę i stają się dla zwierząt bardzo ciężkostrawne. Czy pies może jeść kości cielęce? Drugi rodzaj kości, które pies może jeść to właśnie kości cielęce. Są miękkie i giętkie, więc nie ma ryzyka, że pies pokaleczy sobie przewód pokarmowy. To najbardziej wartościowe i odżywcze ze wszystkich kości. Dzięki swej miękkiej strukturze mogą być spożywane także przez szczenięta oraz psy starsze. Czy pies może jeść kości z kurczaka? Kości z kurczaka są najgorszym rodzajem kości, jaki możesz wybrać dla swojego psa. Ponieważ są kruche i rozpadają się na ostre kawałeczki, nie mogą być spożywane przez psy. Ich zjedzenie grozi poranieniem lub perforacją ścianek przełyku, żołądka lub jelita. Kości z kurczaka dla psa nie są dobrym wyborem także dlatego, że małą kością najłatwiej jest się zadławić. Czy pies może jeść kości z indyka? Tak samo jak zabronione są kości z kurczaka, tak i kości z indyka nie są odpowiednim pożywieniem dla psa. Rozpadają się w przewodzie pokarmowym zwierzęcia na małe, ostre kawałeczki i mogą zagrażać zdrowiu oraz życiu pupila. Jakie kości dla psa będą najlepsze? Jak już zostało nadmienione, najlepszym wyborem są kości wołowe. Są wyjątkowo twarde, nie ma więc ryzyka, że pies pogryzie taką kość i porani sobie przewód pokarmowy ostrymi odłamkami. Wołowa kość dla psa to gwarancja, że pupil będzie mieć zajęcie na długie godziny, a przy okazji skutecznie usunie ze swoich zębów kamień nazębny. Bezpieczne kości dla psa to także kości cielęce. Są miękkie, więc pies nie zrobi sobie krzywdy podczas gryzienia.. Kości z kurczaka i z indyka zdecydowanie unikaj. Dopuszczalne są jedynie chrząstki drobiowe, które należy oddzielić od kości przed podaniem. Zasady bezpieczeństwa Shutterstock Bezwzględnie przestrzegaj kilku zasad, które gwarantują bezpieczne spożywanie kości przez psa. Po pierwsze pamiętaj o tym, że kość musi być na tyle duża, by pies nie mógł jej połknąć w całości. Połykanie całych kości może się skończyć zadławieniem. Drugą zasadą, o której nie wolno zapominać jest to, że kość dla psa musi być surowa. Nie możesz jej gotować, piec ani dusić, gdyż obróbka termiczna zmienia strukturę kości, pozbawia je wartości odżywczych i przyczynia się do tego, iż stają się ciężkostrawne. Jeśli chcesz podać swojemu psu kość, musisz być w pobliżu i obserwować pupila. Nie wolno zostawiać psa samego w domu, jeśli właśnie dostał kość do gryzienia. Zawsze istnieje ryzyko, że jej odłamek wbije się zwierzęciu w przełyk, albo że duża kość zaklinuje się między szczękami zwierzęcia. Jakie kości dla psa będą jeszcze bezpieczne? Jeśli nie przekonują Cię kości wołowe ani kości cielęce a, możesz sięgnąć po zamienniki ze sklepów zoologicznych. Unikaj kości wędzonych, które często wędzone są nie w wędzarni, a przy pomocy substancji chemicznych nadających im specyficzny wygląd i smak. „Po spożyciu tych kości przez psy mogą wystąpić biegunki i wymioty - to bardzo częsty problem w gabinecie, zwłaszcza latem, kiedy kości sprzedawane są często luzem prosto z kartonu. Są wtedy idealną pożywką dla bakterii.” – mówi doktor weterynarii Dorota Dołęga-Kozierowska z gabinetu Dora-Vet. Za to suszone kości są jak najbardziej bezpieczne - przygotuj się tylko na specyficzny zapach, jaki wydzielają. Gryzaki w kształcie kości, wykonane ze sprasowanych skór lub innych produktów spożywczych, również będą dobrą alternatywą. Konsultacja: Lekarz weterynarii Dorota Dołęga-Kozierowska z przychodni DoraVet
wodogłowie operacja zabieg torbiel guzek hipoechogeniczny penis kręgosłup napletek złamanie stulejka. Witam!!! Mój problem jest bardzo bolesny. Nad pupą okolice kr.krzyzowego mam bardzo duza wystajaca kosc,i zbiera mi sie w tym miejscu tkanka tłuszczowa ta kosc bardzo boli.Jesli dluzej posiedze mam problem wstac.
Nadwrażliwość dotykowa to problem, którego objawem jest odczuwanie dyskomfortu wtedy, gdy drażni je jakaś przyczepiona do ubrania metka lub gdy zostaną one… przez kogoś po prostu dotknięte. Dzieci z nadwrażliwością dotykową mogą unikać przytulania, zabaw, w trakcie których mogą pobrudzić sobie ręce, jak i wielu różnych pokarmów. Jakie są przyczyny nadwrażliwości dotykowej oraz jak ją leczyć? Spis treściNadwrażliwość dotykowa: przyczynyNadwrażliwość dotykowa: objawyNadwrażliwość dotykowa: rozpoznawanieNadwrażliwość dotykowa: leczenie Nadwrażliwość dotykowa (ang. tactile defensiveness) może być jednym z przejawów zaburzeń integracji sensorycznej. W ostatnich latach coraz większa uwaga – i to zarówno lekarzy, jak i pedagogów oraz rodziców – kierowana jest ku zaburzeniom integracji sensorycznej. Mianem tym określa się różnorodne zaburzenia, które wynikają z nieprawidłowej integracji w układzie nerwowym różnorakich, docierających do człowieka z otoczenia, bodźców, takich jak doznania dotykowe, wzrokowe, słuchowe czy odbiór położenia różnych części ciała w przestrzeni. Nadwrażliwość dotykowa: przyczyny W prawidłowych warunkach ludzki układ nerwowy zajmuje się integrowaniem różnych bodźców, z którymi styka się człowiek – po przeprowadzeniu swoistej "analizy" docierających doznań z różnych narządów zmysłowych możliwe staje się właściwe dla danej sytuacji reagowanie na docierające ze środowiska informacje. Tak jak to wyżej nadmieniono, do systemu nerwowego docierają bodźce odbierane przez różne narządy zmysłów – jednym z nich jest zmysł dotyku. Ogólnie zmysł dotyku uznawany jest za najbardziej rozbudowany spośród wszystkich ludzkich zmysłów, a do tego jest on tym spośród nich, który rozwija się najwcześniej. Za odbiór wrażeń dotykowych odpowiedzialne są (rozmieszczone przede wszystkim w skórze) receptory dotykowe, których poszczególne rodzaje są wrażliwe na zimno, ciepło, ból czy ucisk. Wyróżniane są ponadto dwa rodzaje odczuwanego przez ludzi dotyku. Pierwszym z nich jest dotyk protopatyczny, którego rolą jest odbiór informacji o bodźcu dotykowym oraz zainicjowanie ewentualnej reakcji obronnej wtedy, kiedy bodziec może stwarzać zagrożenie. Drugim natomiast rodzajem dotyku jest dotyk epikrytyczny, odpowiedzialny za różnicowanie różnorakich bodźców dotykowych. W prawidłowych warunkach, wraz z upływem czasu od przyjścia na świat, zmysł dotyku rozwija się, co zwiększa świadomość własnego ciała, jak i zwiększa świadomość orientacji w przestrzeni. U niektórych jednak osób proces ten nie przebiega prawidłowo, czego skutkiem może być nadwrażliwość dotykowa. Co za nią odpowiada, tego jednak, niestety, do końca nie wiadomo. Zwraca się uwagę na to, że zwiększyć ryzyko wystąpienia problemu może stosowanie przez matkę w czasie ciąży różnych używek (np. alkoholu), oprócz tego zwiększone ryzyko tego rodzaju zaburzeń integracji sensorycznej mogą mieć również te dzieci, które urodziły się przedwcześnie. Czytaj też: Co grozi wcześniakowi? Najczęstsze choroby wcześniaków Wśród teorii dotyczących przyczyn nadwrażliwości dotykowej warto wspomnieć o tej, która koncentruje się wokół nieprawidłowego odbioru doznań dotykowych w ośrodkowym układzie nerwowym. Według niej za problem miałoby odpowiadać to, że u niektórych osób analizowane są przede wszystkim doznania odbierane przez dotyk protopatyczny, z jednoczesnym zaniedbywaniem analizy informacji odbieranych przez dotyk epikrytyczny i to właśnie miałoby prowadzić do tego, że dla pacjenta z nadwrażliwością dotykową prawie każdy dotyk może być odbierany jako coś nieprzyjemnego. Czytaj też: Przeczulica (hiperestezja): przyczyny, objawy, leczenie Nadwrażliwość dotykowa: objawy Dla osoby z nadwrażliwością dotykową nieprzyjemny może być każdy dotyk – nawet taki, który u innych ludzi nie zwróciłby w ogóle ich uwagi. Przejawy tej nieprawidłowości widoczne mogą być już w bardzo wczesnym okresie życia i mogą nimi być trudności z przyjmowaniem mleka (biorące się z trudności ze ssaniem), a w późniejszym czasie trudności z rozszerzaniem diety (gdzie podczas podawania dziecku nowych pokarmów dochodzić może u niego do dławienia się czy nawet i wymiotów). Wraz z upływem czasu pojawiać się może coraz to więcej nieprawidłowości – wśród objawów nadwrażliwości dotykowej można wymienić: niechęć dziecka do przytulania się niechęć, ale i złość przy próbach obcinania paznokci, wycierania ręcznikiem czy przy przewijaniu unikanie dotykania rzeczy, którymi można się ubrudzić (dziecko z nadwrażliwością dotykową raczej unika zabawy plasteliną czy ciastoliną) unikanie chodzenia boso skargi na fakturę ubrań (osoby nadwrażliwe na dotyk mogą odczuwać bardzo silny dyskomfort np. wtedy, kiedy drażni je wystająca z ubrania metka), preferowanie luźnej, nieprzylegającej do ciała odzieży unikanie dotykania szorstkich lub bardzo miękkich przedmiotów niechęć do wszelkich zabaw manualnych Nadwrażliwość dotykowa skutkować może różnego rodzaju dyskomfortem – u jednych pacjentów dotyk prowadzi do drażliwości, u innych zaś nawet i do agresji. Zdarzać się może, że dziecko nadwrażliwe na dotyk może mieć trudności ze skupieniem uwagi, czasami wyraźnie widoczna bywa również u niego nadruchliwość. Nadwrażliwość dotykowa: rozpoznawanie Samą nadwrażliwość na dotyk, podobnie jak innego rodzaju zaburzenia integracji sensorycznej, rozpoznać można z wykorzystaniem standaryzowanych testów i kwestionariuszy. Warto tutaj jednak wspomnieć, że dziecko, u którego podejrzewany jest taki problem, powinno zostać zbadane przez różnych specjalistów – konieczne jest bowiem wykluczenie innego niż nadwrażliwość dotykowa podłoża występujących dolegliwości. Wskazane jest w tym przypadku skonsultowanie się z neurologiem, ale i z psychiatrą dziecięcym. Bywa, że nadwrażliwość dotykowa stanowi jeden z przejawów całościowych zaburzeń rozwoju. Zdarza się również tak, że dziecku, u którego tak naprawdę występuje nadwrażliwość na dotyk, stawiane jest – niekoniecznie słusznie – rozpoznanie zaburzeń hiperkinetycznych. Czytaj też: ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej) - przyczyny, objawy, rozpoznanie i leczenie Dokładna diagnostyka jest więc tutaj kluczowa, ponieważ dopiero po rozpoznaniu konkretnego problemu możliwe jest zaproponowanie pacjentowi odpowiedniego leczenia. Nadwrażliwość dotykowa: leczenie Dzieci, u których stwierdzona zostanie nadwrażliwość dotykowa, powinny być kierowane do poradni psychologiczno-pedagogicznych. Mali pacjenci powinni trafiać pod opiekę terapeutów integracji sensorycznej, którzy dobiorą odpowiednie dla nich ćwiczenia. Ważne jest również i zachowanie rodziców – zaleca się im, aby stopniowo starali się zachęcać swoje pociechy do zabawy przedmiotami o różnej fakturze (należy to jednak czynić powoli i nigdy nie zmuszać dziecka do dotykania czegoś, co jest dla niego po prostu nieprzyjemne). Dziecka nadwrażliwego na dotyk nie powinno się również dotykać bez uprzedzenia – najkorzystniejszą sytuacją jest ta, gdzie chwilę przed otrzymuje ono sygnał, że będzie miało wycieraną twarz czy zakładane jakieś ubieranie (zwiększa to komfort dziecka i zmniejsza ryzyko wystąpienia odpowiedzi obronnej organizmu). Podkreślić warto tutaj również to, że tak jak w przebiegu nadwrażliwości dotykowej bardzo nieprzyjemne mogą być delikatne bodźce, tak już bardziej intensywne doznania bywają lepiej tolerowane – jako przykład można tutaj podać sytuację, gdzie delikatny dotyk jest dla dziecka nieprzyjemny, silniejsze zaś przytulenie może nie prowadzić już natomiast do żadnego dyskomfortu. Przeczytaj także: Zaburzenia czucia - przyczyny, objawy, leczenie Niedoczulica – gdy ogień nie parzy Absolwent kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Wielbiciel polskiego morza (najchętniej przechadzający się jego brzegiem ze słuchawkami w uszach), kotów oraz książek. W pracy z pacjentami skupiający się na tym, aby przede wszystkim zawsze ich wysłuchać i poświęcić im tyle czasu, ile potrzebują.
kość dla niejadków z mięsem z królika oraz bananami. Kości do żucia od Sytej Michy są doskonałą, zdrową formą rozrywki na dłużej, która jednocześnie zaspokaja jedne z najważniejszych, codziennych potrzeb jakimi są lizanie, gryzienie, mlaskanie, szarpanie, podgryzanie oraz pozwala zachować zdrowe i czyste zęby. Rozmiar kości
... Pokaż pełny opis towarów >>> Ocena Fototapeta na ścianę głowa psa wystająca z samochodu FP 2580 Recenzje produktów Fototapeta na ścianę głowa psa wystająca z samochodu FP 2580 najlepiej znaleźć na portalu Ceneo lub na stronie internetowej sprzedawcy WALLY. Towary należą do kategorii Fototapety WALLY. Opinia o produkcieŚrednia ocena 4 z 5. Łączna liczba komentarzy do produktów 107. Klient Wystawiono:kilka dni temu Opinia: +Podoba mi się chęć i szybkość handlu Kupił: Fototapeta na ścianę głowa psa wystająca z samochodu FP 2580 Score: Klient Wystawiono: tydzień temu Opinia: + bardzo szybka dostawa, jakość usług i komunikacja biznesowa. Polecam. Kupił: Fototapety Score: Klient Wystawiono: miesiąc temu Opinia: + Świetna cena i niezawodność. Jestem w pełni zadowolony. Score: Klient Wystawiono: miesiąc temu Opinia: + Dużo kupowałem przed Bożym Narodzeniem w sklepach internetowych i ten sklep jest jednym z najlepszych. Score: skomentuj tę opinię Szczegóły techniczne: - dostawca / producent produktu Wally - piękno dekoracji - nazwa produktu EAN - 2127246719 Dostawa towarów - Dostawa towarów Fototapeta na ścianę głowa psa wystająca z samochodu FP 2580 po polsku głównie na drugi dzień - Możesz wybrać transport WALLY z wykorzystaniem nośników takich jak: DPD, Poczta Polska, InTime, Geis
Kup Kość Prasowana z Wapniem w Dla psów - Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji. Kup Teraz!
... Ekspert Szacuny 11039 Napisanych postów 50710 Wiek 29 lat Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 57816 NIe dawna zacząłem ćwiczyć na siłowni, i wczoraj zrobiłem serie jak zawsze, wstałem z ogromnym bólem kości łokciowej. Na dodatek nie moge jej zginać, i czuje wyraźnie że tak kość wystaje ,nie tak jak w drugiej wiem czy to coś poważnego ,Prosze o pomoc. Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... Ekspert Szacuny 302 Napisanych postów 8685 Wiek 39 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 28842 Udaj się do lekarza, przez internet - bez odpowiedniego badania nikt Ci nie pomoże.
nX3o. 9ztd2d23vr.pages.dev/39ztd2d23vr.pages.dev/3
wystająca kość na głowie psa